Riordanopedia

Wydarzenia na Riordanopedii:

CZYTAJ WIĘCEJ

Riordanopedia
Advertisement
Riordanopedia

Rozdział 2.[]

Julka

Ruszyliśmy do swoich domów. Ja i Karola poszłyśmy z Annabeth. Ala i Iga z Piper. A Tomek i Wiktor z Percym i Jasonem. Po drodze wesoło rozmawiałyśmy.

-Skąd jesteście?-powiedziałam do blondynki.

-Ja i Jason jesteśmy z San Francisco.Percy z Nowego Yorku,a Piper z Las Vegas.

-A jak macie na nazwiska? Bo coś mi świta.-powiedziała Karolina.

-Ja Chase.Percy-Jackson,Jason-Grace,a Piper na nazwisko ma McLean.

Wymieniłyśmy z Karcią spojrzenia.I...rzuciłyśmy się na szarooką.Przytuliłyśmy ją.

-Jesteśmy Twoimi fankami!Czy mogę Twój autograf?-krzyknęłyśmy jedna przez drugą.

-Jak to fankami?-spytała Annabeth.

-Normalnie.-wzruszyłam ramionami-czytałyśmy książkę o Was.

-To ja jestem w książce?-udawała poważną,ale widać było,że się cieszy.

-Tak.Mogę Twój autograf?-spytała zniecierpliwiona Karo.

-Hm...Dobrze,ale dopiero na statku.

-Na statku?Karola myślisz o tym co ja?-spytałam.

-A czy Ty myślisz o Argo II?-odpowiedziała pytaniem.

A blondynka powiedziała:

-Tak!Brawo!Zgadłaś jak nazywa się nasz statek!To też było w książce?

-Nawet w całej serii-odpowiedziałam.

-A kto jest autorem?-dopytywała się.

-Rick Riordan,ale ja i Karolina często mówimy o nim per ,,Wujek Rick" chociaż nim nie jest.

-Ja go znam!Odpowiadałam mu na wywiad!-przypomniała sobie szarooka.

-Może kiedyś załatwisz nam spotkanie z nim?-spytała Karola.

-O właśnie!Plosimy-zrobiłam słodką minkę.

-No przecież to oczywiste,że tak,przyjaciółki-odpowiedziała.

-Dzięki,dzięki,dzięki!-zawołałyśmy z Karolcią podniecone.

I poszłyśmy dalej.Najpierw poszłyśmy do mnie.Zamknięte.A czego mogłam się spodziewać?Tata przecież jest w pracy.Ignaś w szkole,a mamy nie mam.Macocha Katarzyna pewnie jest na zakupach.Zdjęłam plecak i zaczęłam grzebać.No super.Zostawiłam klucze w domu.Wyjęłam zapasowe klucze spod wycieraczki.I otworzyłam drzwi.

-Wejdźcie-powiedziałam do Annabeth i Karci.

Weszłyśmy i zdjęłyśmy plecaki oraz torbę.Było ciemno.Wskazałam przyjaciółkom salon.A sama zrobiłam trzy kroki i usłyszałam trzask drzwi.Zamarłam.Poczułam kwaśny odór.Usłyszałam syk:

-Witam,witam.

Poczułam ruch powietrza.Wzięłam pierwszą lepszą rzecz.Plecak...hm...nie wygląda na zabójczą broń,ale co z tego?Muszę się ratować.Rzuciłam nim na oślep.Trafiłam.Usłyszałam jęki.Zapaliłam światło i zobaczyłam...Meduzę.O matko!Poszłam do dziewczyn.Ta wredna poczwara zmieniła je w kamień.Po policzku spłynęła mi łza.Moje przyjaciółki skończyły jako posągi,bo były mi drogie.

-Ann,Karo-zaszlochałam.

Nagle coś przy pasie kamiennej Annie coś zabłyszczało.Sięgnęłam po to coś.Sztylet z...czy to niebiański spiż?Poszłam do miejsca,gdzie ostatnio widziałam potwora.Niech to!Nie było jej tam.Usłyszałam brzęk szklanki o szklankę.Pobiegłam do kuchni.A tam...zobaczyłam 3 gorgony siedzące przy stole i zderzające szklanki w geście toastu.Na razie mnie nie widziały i dalej dyskutowały:

-Meduzo ta dziewczyna jest moja.Ty zawsze masz więcej łupów.

-Ale,Steno,ostatnim razem czyli rok temu była Twoja kolej.-powiedziała Meduza.

-A ja to co?Ostatnio uciechę miałam 2 lata temu!-dodała ta trzecia.

-Euriale nie wtrącaj się!-krzyknęła Steno.

-Doleję więcej-powiedziała Meduza.I wstała.Zauważyła mnie.Ups...Zamknęłam oczy.Usłyszałam krzyki upiorzyc:

-Spójrz mi w oczy!

-Ona jest moja!

-Nie,bo moja!

Poczułam szczypanie w nodze.Ale nie odważyłam się sprawdzić,z jakiego powodu.Szłam na oślep i wymachiwałam sztyletem na wszystkie strony.Usłyszałam dźwięk,jakby coś upadło na podłogę i krzyki:

-Zabiłaś naszą siostrę!Pożałujesz!

-Teraz zginiesz!

Nadal nie otwierałam oczu.Cięłam sztyletem ile wlezie.Po chwili usłyszałam stuk!stuk!Otworzyłam oczy.Ujrzałam na podłodze mnóstwo pyłu i 3 głowy.Fuj.Dlaczego to nie rozsypało się w żółty proch?Nagle prze de mną pojawił się mężczyzna.Miał zielone oczy,czarne włosy i czarną brodę.Ubrany był w hawajską koszulę,spodenki w kolorze khaki,sandały i słomiany kapelusz.Był podobny do Percy'ego.Posejdon.Uklęknęłam przed bogiem.

-Witaj,Posejdonie-powiedziałam.

-Cześć.-przywitał się pogodnie-Ładnie sobie poradziłaś z tymi gorgonami.

Wstałam i powiedziałam:

-Dziękuję za komplementy,ale...

-Ale?

-Ale moje koleżanki...

-...zamieniono w kamień.Tak,wiem.Mogę Ci pomóc je odczarować.-odpowiedział.

-Naprawdę spytałam i dodałam ze słodkimi oczkami-Proszę,plose.

-No...dobrze.

I dał mi 2 słoiki z wodą.

-Dziękuję,ale...yyy...jak zwykła woda może mi pomóc?-odpowiedziałam.

A on się uśmiechnął i powiedział:

-Ale to nie jest zwykła woda.To woda z zaczarowanej rzeki życia w krainie koni.

-A jak mam jej użyć?-spytałam.

-Oblej nią głowy swoich przyjaciółek.

-Dziękuję!!!-wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.Wiem,nie powinnam tego robić,ale byłam pod wpływem emocji.

Posejdon się zaśmiał i zmierzwił mi włosy.

-Muszę już wracać.-powiedział i zniknął zostawiając tylko zapach morza.Pobiegłam do salonu i zmoczyłam Annabeth oraz Karolinę.

Advertisement